sobota, 26 kwietnia 2014
W majowym wydaniu Bogorii
Wczoraj ponownie spotkaliśmy się z redaktorem naszej miejscowej gazety - Bogoria. Po krótkiej rozmowie ustaliliśmy, że już w majowym numerze pojawi się co nieco o nas i naszym pomyśle. Nagraliśmy parę słów o sobie i teraz z niecierpliwością czekamy na tekst do zatwierdzenia. Dla tych co nie będą mieli dostępu do gazety zamieścimy skany na blogu. Idąc dalej za ciosem będziemy ubiegać się o objęcie patronatu gminy nad naszą wyprawą, może jakąś flagę z herbem grodziska zostawimy na Nordkapp? zobaczymy co wyjdzie z tego. Na razie praca magisterska sama się nie napisze a i rower sam się złożyć nie chce. Pozdrowienia dla wszystkich w deszczową sobotę.
piątek, 18 kwietnia 2014
Biegać każdy może...
Jak część z Was pewnie się orientuje, ostatnio odbyła się 2 edycja Orlen Warsaw Marathon. Rok temu na tej imprezie miałem swój debiut na dystansie maratonu. Byłem do tego dystansu dosyć marnie przygotowany ale mimo wszystko przebiegłem to w zadowalającym czasie 3:44. W tym roku ramach przygotowania do wyjazdu i uzmysłowienia sobie jak słaby mam organizm postanowiłem ponownie zmierzyć się z dystansem 42 km 195m. Mojego przygotowania nie można nazwać nawet słabym, jego po prostu nie było. Bieg zacząłem spokojnie bo wiedziałem, że może mi nie starczyć siły żeby do mety się doczłapać. Biegło się dobrze i na połówce dystansu nawet pomyślałem, że będę w stanie powtórzyć swój poprzedni czas o ile utrzymam tempo. Niestety magiczny 30 km znów sprowadził mnie na ziemię. Pierwsze co mnie dopadło to momentalny brak energii - nogi jak z waty, trzęsące się ręce. Na szczęście na trasie czuwał nade mną Jasiek Łobos. Przeszedłem się kawałek jedząc batona. Energia powoli mi wracała więc postanowiłem znów ruszyć. Nawet udało mi się złapać rytm i może dałbym radę te ostatnie 12 km do mety przebiec. Niestety, ciała się nie oszuka, o ile ból mięśni można "zagłuszyć" muzyką, to skurcze unieruchamiają na dobre. Po pierwszym skurczu przy każdej próbie szybszego biegu pojawiał się kolejny. Do mety musiałem zatem dowlec się truchtem nie wiele szybszym od marszu. Na metę dotarłem 4h04m00s od wystrzału startera. Nie żałuję tego że miałem słaby czas, liczy się, że doczłapałem się do mety na 2 kończynach a nie na 4 i to, że złapałem motywację do treningu. Paradoksalnie właśnie motywacja pojawia się u mnie nie przed biegiem ale po, wtedy kiedy dostane porządny wycisk i zobaczę jak słaby jestem.
Pozdrawiam wszystkich, zacznijcie się ruszać, rower, bieganie, pływanie, fitness cokolwiek, możliwości jest mnóstwo. Początki są ciężkie jednak po pewnym czasie zaczyna się czerpać z tego przyjemność, jedni z wyników inni z samego uczestnictwa. A nagrodą są endorfinki - można się uzależnić i nie jest to ani szkodliwe ani nielegalne
Pozdrawiam wszystkich, zacznijcie się ruszać, rower, bieganie, pływanie, fitness cokolwiek, możliwości jest mnóstwo. Początki są ciężkie jednak po pewnym czasie zaczyna się czerpać z tego przyjemność, jedni z wyników inni z samego uczestnictwa. A nagrodą są endorfinki - można się uzależnić i nie jest to ani szkodliwe ani nielegalne
Subskrybuj:
Posty (Atom)